Interesująca, nawet dziwna, to osoba pani Augustyniak, malarka. Pewna siebie, rozmowna, z uśmiechem nieco niewyraźnym, jakby wcale nielokalna artystka, acz daleka od celebry salonowej, nieco deprymująca rozmówcę. Trochę sprawiająca wrażenie, że z innego świata, chyba bardziej ze swoich obrazów niźli otaczających nas perspektyw, krajobrazów, ulic…
Tychże właśnie na próżno szukać w olejach i czarno-białych oraz kolorowych rysunkach. Dzieła artystki, mimo że bez ram na czwartkowym wernisażu, obramowania aż zbyt wyraźnie posiadały i wcale nie mam na myśli ograniczeń możliwości, technik, fantazji, pomysłów, kolorów, które nam Teresa Augustyniak była uprzejma zaprezentować. Taka frazeologia przyszła mi do głowy, ponieważ czuło się aż nazbyt, że artystka przywożąc swoje obrazy do kętrzyńskiej Loży Masońskiej otwiera przed gośćmi dwa własne światy. W moim odczuciu niezwykle intymne, ale to przecież w jakimś sensie atrybut sztuki, prawda? Dwa światy, dwie dusze, dwa obrazy w różnych konwencjach i konfiguracjach, malowanych i rysowanych scenariuszach, dwie świadomości (a może i podświadomości?) artystyczne.
Najpierw dziecko, którym artystka była, lub śniła o nim, maluje jakby bez konkretnej myśli, nie do końca wiedząc, czym się skończy jego praca. To senny majak, z wyraźnym przedmiotem lub osobą w centrum. Reszta jest mniej niż wyobrażona, nie ma niczego wspólnego z rzeczywistością, nawet z marzeniami. Ginie w kolorach, które ciemnieją wraz ze znikaniem snu nad ranem. Być może to symbole czegoś, co jest nieskonkretyzowane, być może jedynie machnięcie pędzla sugeruje przemykającą myśl, niezapamiętany fragment snu.
Potem zaś dorosła artystka, panująca nad swoim zamysłem, rozpracowująca może przy porannej kawie wysublimowany pomysł i wodząca wzrokiem po pracowni szukając odpowiedniego pędzla, albo wybierając pomiędzy nim a ołówkiem, bądź kredką. Doświadczona kobieta, która w swoich kompozycjach jest w stanie oddać jakiś fragment życia, pamięć iluś tam lat, przykuwający uwagę akurat jakiegoś wieczora lub ranka film obejrzany w dzieciństwie, może zdjęcie z telewizyjnych informacji, czy prasowy tekst, w których ciągle najważniejszą rolę gra dziecko, albo świat widziany jego oczami.
Kolejny raz, a jak już wiemy nie ostatni we wrześniu, Miejska Biblioteka Publiczna zrobiła kętrzynianom ogromną przyjemność goszcząc postać ze świata sztuki i kultury, odkrywając ją przed nami, a pozwalając tym samym odkryć nam samych siebie.