W rękach „Ignaśki”, okulary do czytania i kolorowe rysunki najstarszej córki Asi. Na stolikach i fotelach rozłożone pozostałe literackie niezbędniki, po które Elżbieta Wąsik, dzisiaj jako bajkopisarka, sięga po przeczytaniu kolejnego utworu lub opowiedzeniu krótkiej historii będącej prologiem bądź epilogiem rymowanej bajki. Gdyby wsłuchać się w nie intensywnie, całą mocą wyobraźni i wrażliwości czytelnika i odbiorcy poetyckiego świata, z łatwością można przenieść się do ogrodu znajdującego się gdzieś na obrzeżach miasta, nad rzeką, do której już teraz, wczesną wiosną przychodzą jelonki, żeby napić się wody. O tym opowiada Elżbieta Wąsik. I nie tylko. Wspólny wysiłek, a i niewątpliwie przecież przyjemność tworzenia, literacki, plastyczny i erudycyjny, daje uczniom klas III a i III b ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Kętrzynie okazję do znalezienia się dzisiaj, właśnie teraz w miejscu tętniącym emocjami poetki. Sama daje im wyraz nie tylko odczytaniem kolejnych bajek, ale przede wszystkim intonacją i tembrem głosu, całym artyzmem przekazu i zachowaniem, w których co chwila pojawiają się ciekawość ze spotkań w ogrodzie, radości z nadejścia wiosny, letniego spokoju, rozleniwienia i czasu na baczną obserwację życia przyrody otaczającej dom pisarki, a także smutku rozstań, żalu z powodu małych i wielkich dramatów leśnych i polnych mieszkańców, którzy przenoszą swoje życie częstokroć prawie pod same stopy lub tuż nad głowy rodziny Wąsików.
Pisarka z łatwością wchodzi w interakcję z dziecięcą publicznością, wśród której co rusz znajdują się uczniowie gotowi odpowiadać na zadane, jakby mimochodem, pytania. Pojawiająca się więź rodzi niekończącą się wspólną wymianę spostrzeżeń, krótkich myśli, po prostu ciągłą reakcję na prezentowane przez Elżbietę Wąsik utwory. Autorka poruszająca się swobodnie po swoim ogrodzie i obserwowanym stamtąd świecie roślin i zwierząt prowadzi doń swoich słuchaczy i tamże razem zasiadają. Zdawać się może, że już nie czyta, ale rymy same się układają a ona jedynie pokazuje dzieciom kosa, dudka stroszącego na głowie czubek i unikającego tłumu, kowalika schodzącego w dół po pniu drzewa, kreta szukającego w panice gdzieś w kępie traw swojej norki, chyba największej, mierzącej z dwadzieścia centymetrów długości, ważki, która przycupnęła na płocie a potem odleciała z szybkością czterdziestu kilometrów na godzinę, puszczyka, którego nie można mylić z puchaczem, kunę, przed którą broni ogrodu kotka Kocica, kaczkę wijącą gniazdo na drzewie.
W sposób prawie niedostrzegalny, niezwykle umiejętny a przede wszystkim delikatny przekazana zostaje uczniom nauka wrażliwości na poezję, kunszt słuchania i uruchamiania wyobraźni, inne, bardziej subtelne spojrzenie na przyrodę i szacunek do niej. Spostrzeżenie, uchwycenie i nazwanie słowami trzecioklasisty morału każdej odczytanej bajki było kolejnym akcentem pedagogicznym, który pisarka wniosła do dzisiejszego spotkania w żaden sposób nie nudząc czy płosząc dziecięcej publiczności, lecz uruchamiając w wśród niej wielkie pokłady erudycji i elokwencji.