Ladislava Fuksa, przynajmniej w tej powieści, nie ma co porównywać do Hrabala. Ten drugi, opisując nawet najbardziej przerażające sytuacje i wydarzenia, potrafi wywołać u czytelnika co najmniej lekki uśmiech.
„Palacz zwłok” (jakże można nazwać w ten sposób pracownika zajmującego się kremacją zwłok? – a przecież właśnie tytuł sugeruje okropieństwa faszyzmu, eksterminacji, Holocaust) pokazuje, jak łatwo zwykli obywatele wpadali w objęcia nazizmu, byli podatni na sugestie, porzucali rodziny, byli skłonni pod wpływem ideologii do najgorszych czynów.
Głównym bohaterem jest Karol Kopfrkingl, praski mieszczanin, wykonujący w sposób skrupulatny swoje obowiązki zawodowe, rodzinne i towarzyskie. Ma piękną żonę, dwoje, zdawałoby się, udanych dzieci – córkę i syna. Nie pije i nie pali. Codziennie czyta gazetę. Podczas kremacji z upodobaniem słucha symfonii Schuberta. Dba o dom, choćby kupując i wieszając w nim w obrazy. Czyta książkę o Tybecie. Kto z nas prowadzi tak uporządkowane i spokojne życie?
I nagle przychodzi II wojna światowa. Może nie nagle, bo wieści docierają przez znajomych, radio, prasę. O wojnie, Hitlerze, nazizmie dyskutuje się w towarzystwie współpracowników, przyjaciół. Niektórzy Czesi doszukują się u siebie, słusznie lub nie, pochodzenia niemieckiego, wstępują do NSDAP. Tak robi przyjaciel rodziny Kopfrkinglów, Willi Reinke, Niemiec sudecki. Wpuszcza jad faszyzmu w uporządkowany umysł głównego bohatera. Ten, z charakterystyczną dla niego systematycznością, zaczyna „oczyszczać” swoje najbliższe otoczenie, pozbywając się jednostek słabych, zniewieściałych, pochodzenia żydowskiego. Wszystko zgodnie ze swoimi życiowymi, zawodowymi zasadami. Wszystko zgodnie z ideologią nowego ładu. Cały ten obraz dopełniają wizje pana Kopfrkingla związane z Tybetem. Jaki cel mają?
A potem przychodzi koniec wojny. Jaki wpływ ma to na bohatera powieści? Warto dotrzeć do zaskakująco smutnego, wręcz wzbudzającego rozpacz zakończenia.